H4DES rodem z Olimpu

09:00

Browar Olimp kontraktujący warzenie w nakielskim Krajanie, po średnio przyjętych Prometeuszu i Afrodycie, w moim odczuciu praktycznie nieobecnym Hermesie i ciut cieplej powitanej Herze, sięga po greckiego boga, strażnika świata umarłych – Hadesa i styl piwa, który zawsze wywołuje gorące emocje – russian imperial stout. Hades to surowy i sprawiedliwy bóg, którego zadaniem było prowadzenie umarłych. Był bratem Zeusa, ale – w przeciwieństwie do Posejdona – nigdy nie miał wątów do niego, że ten otrzymał we władanie niebo.


Czy Hades z polskiego Olimpu okaże się równie litościwy i łagodny? Mam nadzieję, że nie...

Hades wypełznął z Tartaru pod postacią bączka 0,33 litra – zalakowanego, aby można było go przechowywać bez obawy, że kapsel skoroduje i piwo się zepsuje. Na etykiecie zamiast Pana Podziemi znajduje się przeciwnik Batmana z trzeciej części ostatniej filmowej trylogii – Bane. Poza tym dokładny skład. Czytam więc:
- sugerowana temperatura spożycia – 12° C – moim zdaniem co najmniej, moje miało pewnie z 16°,
- w składzie niesłodowany palony jęczmień, ale też...
- mleko w proszku (dostarcza cukry), kruszone ziarna kakaowca,
- UWAGA – papryczki chili: Chipotle, Mulato, Aji Amarillo, Pasilia de Oaxaca, Habanero, Bird's Eye... uff... Ostro!
- IBU – 66,6 – „czy jest to sprawa szatana, czy tylko przypadek psze pana?".


Po piwie o gęstości 25,2% spodziewam się, że będzie gęste jak olej silnikowy, jak smoła. Do pokala nalał się płyn, który początkowo wydawał się czarny, ale wystarczyło zbliżyć go do rozpalonej w kuchni pochodni od Prometeusza, by zobaczyć, że barwa jest ciemnobrunatna i w płynie majaczą rubinowe refleksy. Aż chciałoby się, by po odwróceniu naczynia Hades zachował się jak galareta, ale niestety nie jest tak dobrze... Jest gęsty i tęgi, ale mógłby jeszcze poleżeć trochę pod sztangą i nabrać ciała... Piana zaskoczyła mnie pozytywnie, ponieważ (1) była, (2) była ciemnobeżowa i (3) gęsta. Wokół Hadesa nie unosił się aromat śmierci i rozkładu... Roztaczał się za to zapach czekolady, a może raczej kakao oraz chmielu. Po ogrzaniu (mimo, że i tak piłem “ciepłe”, to poczułem to po czasie) bez wątpienia pojawiają się papryczki. Może bym nie wiedział, ale w mojej lodówce zawsze obecne są jakieś mocne papryczki (w tym momencie lajtowe piri-piri, które można zagryzać solo), więc wiem, że to co czułem z Hadesa, jest podobne do zapachu wody spod papryczek. Piwo w smaku jest lekko gryzące, czekoladowe, waniliowe, z nutą suszonych owoców. Pije się bardzo smacznie, a 11,1% alkoholu nie przeszkadza, choć bez wątpienia jego obecność towarzyszy degustacji.

Hadesa pije się dobrze, jest ciekawą odskocznią od bałtyckich porterów. Pewnie można by zarzucić mu to czy tamto, ale nie widzę w tym celu. Ciekawe podejście do tematu i przyjemność picia są dla mnie wystarczające. Piwo ma swój niepowtarzalny charakter. Ciekawe jak będzie smakował po przeleżakowaniu powiedzmy roku... Na szczęście się dowiem.


Zobacz także

1 komentarze

  1. Brzmi ciekawie, spróbuję poszukać tego może gdzieś w lokalnych piwosklepach to znajdę. Papryczki lubię, więc tylko próbować :) Dzięki za recenzję!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy